28.1.21

Mała, wielka zmiana

Co widzisz najpierw, brudne okno, czy piekny widok za nim? 

A gdy budzisz sie rano, patrzysz na deszczowy poranek,  co

mowisz; "coz za brzydki dzien", czy moze "coz za deszczowy dzien"?  



Ja juz wiem, nie raz to w zyciu przerabialam. Moj blogostan zalezy jedynie ode mnie, od moich mysli, slow, czynow. Od tego, jak umiem i jak chce zyc. Rowniez od moich relacji z ludzmi, od tego, czy ich rozumiem, czy potrafie byc dla nich tolerancyjna, czy potrafie wybaczac im i sobie. Czy potrafie ich sluchac, czy potrafie w rozmowie z nimi uzywac slow i pojec, ktore nie rania. Juz od wielu lat ucze sie tej sztuki zycia i wciaz jestem na etapie pilnej uczennicy. Wprawdzie pilnej, ale wciaz uczennicy. 

Moja domowa biblioteczka az puchnie od ksiazek pozytywnego myslenia. Po raz pierwszy siegnelam po nie wiele lat temu. To byl okres zycia w Niemczech. Autorzy tych wydawnictw sa do dzisiaj moimi nauczycielami. Jak to dobrze jest zyc ze swiadomoscia, ze w kazdej chwili moge siegnac po ksiazke, ktora wlasnie w tym momencie pomaga mi sie podniesc duchowo. Jestem szczesciara - moimi nauczycielami sa najlepsi :)  

Powroce wiec do moich relacji z innymi. Pragne, aby byly one najlepsze, najserdeczniejsze. Siegam po ksiazke Ewy Foley, ktora wytyczyla mi w niej pewna sciezke prowadzaca do serca drugiego czlowieka. Ta sciezka jest taka prosta, taka jasna, a jednoczesnie trzeba sie mocno wysilic, aby ja opanowac. Ucze sie jej, slowa pani Ewy powtarzam jak mantre - czynie zmiany w moim umysle i w mojej swiadomosci. Ucze sie czynic male zmiany w rozmawianiu z innymi, ktore robia wielka rewolucje w tresciach rozmow. Pani Ewa, i nie tylko ona, stawia bardzo wyrazny akcent na uwazne sluchanie rozmowcy, danie mu mozliwosci swobodnego wypowiedzenia swoich mysli. To bardzo wazny aspekt sprawy. Moj rozmowca wyczuwa wtedy moj szacunek do niego; rozmowa nabiera charakteru dialogu rozumiejacych sie wzajemnie przyjaciol. W samych moich wypowiedziach ucze sie czynic malenkie, ale jakze wazne zmiany; zamiany pewnych slow i pojec na inne. Przyklad?  Oto podpowiedzi pani Ewy Foley:

***

slowo "powinnam" zamieniam na slowo "mogłabym"

slowo "błąd" zamieniam na "lekcję"

i dalej:

nie mogę  -  mogę

muszę  -  chcę

spróbuję  -  zrobię to

któregoś dnia  -  dzisiaj

tak, ale...  -  rozumiem

problem  -  sposobność

zestresowana  -  zmotywowana

trudne  -  łatwe

niemożliwe  -  możliwe

ja, mój, mnie  -  ty, twój, ciebie

***

Niewiele znaczy wiele. Chce zapamietac zasady dobrych, serdecznych kontaktow z ludzmi. 

Nie sprobuje je zapamietac;   ja je po prostu zapamietam :)


10 komentarzy:

  1. I tak idąc za "słownikiem", czyli "powinnam" na "mogłabym", często zamieniam "muszę" na "mogę". :) Nie wiem czy znasz książki Reginy Brett? Jeśli nie to polecam. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestesmy jednej mysli Danusiu, cieszy mnie to bardzo :) Nie znam tej autorki, lecz zaraz wskakuje na odpowiednia stronke internetowa, aby sie zapoznac z jej ksiazkami, dziekuje serdecznie.
      Pozdrawiam Danusiu, wierze, ze spotkamy sie kiedys w "Wisience" na kawce ;)

      Usuń
    2. Anonimowy29.1.21

      Zabraklo mi w tej opowiesci podkreslenia wlasnego wkladu w rozwoj-poradniki sa pomoca, ale przede wszystkim nalezy sluchac siebie. Do takich wnioskow trzeba dojsc samemu, przezycia dobre i zle sa podstawa doswiadczenia i wyciagania wnioskow bez ksiazkowych instrukcji. Zycze powodzenia w realizacji malych i przelomowych decyzji zyciowych M

      Usuń
    3. Danusiu, Regina Brett jest wspaniala :)

      Usuń
  2. Masz racje Malgosiu, zyciowe doswiadczenia ucza najlepiej. Moge tylko w swoim imieniu powiedziec, ze czasem te kopniaki, doswiadczeniem zwane, staja sie niejako narkoza i latwo potrafia wcisnac czlowieka w kat, z ktorego samemu trudno sie wydostac. Wystarczy ktos lub cos, jakis impuls nadajacy tylko kierunek, a ja swego czasu takiego impulsu bardzo potrzebowalam. To bylo przed laty, gdy w Niemczech nagle zostalam sama. Jest rzecza oczywista, ze w takich okolicznosciach ludzie siegaja po porady psychologow. W szpitalu, w Bad Dürkheim uzyskalam pomoc, ktora okazala sie dla mnie zbawienna. Na zakonczenie dlugich rozmow porada-zadanie domowe - lektura ksiazek pozytywnego myslenia i nie rozstawanie sie z nimi do konca swoich dni. Siegam do nich dosc czesto Malgosiu. Z zyciowych kopniakow wyciagnelam wiele wnioskow, a cieple slowa i cieply glos Ewy Foley, ktorej afirmacji slucham na MP3 pozwalaja mi sie wyciszyc i skoncentrowac na swojej "waznosci" :) Jej afirmacje przypominaja mi, ze potrafilam wyjsc z tego "narkotycznego kąta", w ktory zagonil mnie kiedys zly los.
    Dziekuje Malgosiu za cenna uwage, to bardzo sie liczy - zyczliwosc, zrozumienie i tolerancja. Twoje zyczenia sa bezcenne <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy29.1.21

    No coz, powinnam dziekowac losowi za pol wieku szczesliwego zycia. Zdaje sobie/teraz! / sprawe, ze duza to zasluga mojej ufnosci i naiwnosci, ale to nie jest wazne. Wyszlam z usmiechnietego domu i taki sam stworzylam. Szkoda, ze nie udalo sie. Ale i tak los byl laskawy, nie zazdroszcze zlych doswiadczen. Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiemy to dobrze Malgosiu, ze nie tylko zgodnych cial dwojga, lecz przede wszystkim obu chetnych serc trzeba, aby zatanczyc to tango zycia. Moj ulubiony zespol "Budka Suflera" tez to wie :) "Usmiechniety Dom" - to pieknie powiedziane; zawsze nim jest dom rodzinny, bo mama, bo tata, bo rodzenstwo i chcialoby sie przeniesc te aure do swojego domu. W wiekszosci kobietom bardzo na tym zalezy, z mezczyznami roznie bywa. Ogromna szkoda. Malgosiu droga ... ale przeciez mamy nasze coreczki :):)
    Spokojnej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A co z relacjami prawdziwymi, takimi jakie one są? Czy wszystkie relacje muszą być najserdeczniejsze? Takie osoby nadmiernie przemiłe nazywam "Warren, przyjaciel wszystkich". Może po prostu ... warto myśleć to, co się myśli i ufać, że drugi człowiek chce z nami wejść w dialog, a nie tylko wpaść jak do konfesjonału, poprawić sobie nastrój i pójść dalej nie zmieniając w swoim życiu niczego, nie dokonując w guncie rzeczy żadnej refleksji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Prawdziwe relacje, takie jakie one sa" - to sie odczuwa na kazdym kroku Moniko. Zwlaszcza dzisiaj, gdy ludzie sa skloceni i warcza na siebie, nie rozmawiaja. Slusznie powiedzialas, ze fajno byloby, gdyby ten drugi czlowiek "chcial wejsc z nami w dialog", gdyby mozna bylo mu zaufac. A teraz ja zadam Ci pytanie: a co z takimi, ktorzy na Twoja szczerosc odpowiadaja nienawiscia? Kiedys ktos powiedzial, ze ci wlasnie ludzie potrzebuja pomocy, nie ci, ktorzy maja dobry kontakt z innymi. Wspomnialas o nadmiernej "przemilosci". Nie to mialam na mysli piszac moj post. Mysle, ze dobrze jest takie osoby poznac, aby sie przekonac, czy ich nadmierna uprzejmosc jest szczera, czy udawana. Kiedys powiedziano, ze nie da sie trzymac dziubka cale zycie. Jesli mowisz o zmianach w swoim zyciu, moge sie wypowiedziec w swoim imieniu. Ucze sie tych zmian. Chce przyswoic te, ktore najbardziej pomagaja mi w zyciu, z ktorymi najlepiej sie czuje. Ale wybor nalezy do kazdego. Moja mateczka wciaz nam mowila: "wole byc szczesliwa, niz miec racje". Moim zdaniem ma to gleboki sens :)
      Serdecznosci :)

      Usuń
    2. Wiesz, nie mam wcale na myśli tego, że "Warren, przyjaciel wszystkich" może być udawany. Nie to jest w nim problemem. Mam kilku świetnych komentatorów na blogach, super sobie rozmawiamy, komentator pisze swoje przemyślenia, ja mu odpowiadam, nie musimy się zawsze zgadzać, ale takie dyskusje bardzo (przynajmniej mnie) rozwijają. Zaliczyłam też kilku Warrenów, osób, które zamiast napisać jakie mają poglądy, co ich ciekawi, co sądzą, skupiają się na tym, że fajnie coś napisałam. I powtarzają to kilkakrotnie pod tym samym tematem, a następnie w podobnym tonie pod każdym innym tematem. Generalnie przesadzają z komplementami i bynajmniej nie znaczy to, że są fałszywi ludźmi. Warren, przyjaciel wszystkich chwali, bo tak przyzwyczaił się zdobywać znajomych. Efekt jest taki, że ociągam się z odpisywaniem, bo nie wiem, co mam napisać (ile razy można dziękować?). W realu też znam takie osoby. Zauważamy z mężem, że nasza przemiła znajoma w którymś momencie przestaje mówić, za to zaczyna automatycznie potakiwać głową, gdy nas słucha i ... już wiemy, że się z nami nie zgadza, ale tego nie powie. Włączył się jej Warren. Więc zmieniamy temat na błahy, żeby Warren się odprężył. Potakiwanie, nadmierne komplementowanie, serdeczności ponad miarę nie powodują, że orientuję się, kto jest szczery, a kto nie. Nadmierna uprzejmość (nadmierna, bo jest jeszcze uprzejmość zwyczajna, i ta bywa rzadziej spotykana) zawsze brzmi nieszczerze. W efekcie Warren traci okazję do dyskusji. Jeśli jej nigdy nie oczekiwał to faktycznie nie odczuje straty. To tyle w temacie uprzejmości i szczerości. Z pewnością potrzeba dużo rozwagi w żąglowaniu tymi składnikami. Pozdrawiam :)

      Usuń