10.1.23

Fajnie, coraz fajniej.

Jak dobrze jest mieszkać na parterze i codziennie spoglądać przez okno na zieleń tui i choinek. Kocham zieleń i m.in. dlatego Gliwice są tak bliskie mojemu sercu. Brakuje mi tutaj tylko jednego; tej codzienności przebywania z moimi przyjaciółkami, które mieszkają w samym sercu miasta. Dotychczas spotykałyśmy się niemal codziennie, włóczyłyśmy się po knajpeczkach testując kulinarne umiejętności ich kucharzy. Dzisiaj to wielka wyprawa, aby się z nimi spotkać. Ostatnio odwiedziły mnie bez zapowiedzi. Było to sylwestrowe późne popołudnie. Nie byłam przygotowana na żadne spotkanie, cieszyłam się na myśl, że Nowy Rok przywitam z Dinusiem odpoczywając na wygodnym fotelu. Ostatni w tym dniu spacerek, piżama, książka w ręce i ... dzwonek u drzwi. Dino, jak zawsze, wita każdego dzwoniącego do drzwi przybysza niemiłosiernym jazgotem, a ja nawet nie pytam, kto za drzwiami, bo i tak nie usłyszę odpowiedzi. Przywitały mnie kolędami. Ręce zajęte, pełne siatki jedzenia i picia - kolędnicy .... 😉😀😀🙄 Mamy wszystko, żeby godnie przywitać Nowy Rok. Wiedziałyśmy przecież, że twoja lodówka "jednoosobowa", więc wszystko zorganizowałyśmy, a ty tylko zapewniasz lokal. No to poczytałam w ciszy i spokoju - pomyślałam i zapytałam, czy muszę się na nowo przebierać. Oczywiście! To zabrzmiało jak rozkaz. Wszystkie ubrane odświętnie, Janeczka w długiej sukni, złotej koronie na głowie, a ja w piżamie. Kiedy wróciłam do saloniku ubrana jak kazały, stół był już zastawiony prawdziwie sylwestrowo, szampan mroził się w lodzie, którego przywiozły ze sobą. Koniec świata, powiedziałam głośno, a one chórem odpowiedziały, że to nie koniec świata, lecz za moment początek Nowego Roku! 





Było cudnie! Deczko inaczej, niż zaplanowałam, lecz po prostu cudnie. I znowu dziewczyny nie zawiodły. Ja właściwie też nie; użyczyłam przecież na tę babską imprezę lokalu 😀💖😉