18.11.22

Pomalutku, byle przed siebie

Moja przyjaciółka Janeczka mówi "znam cię, nie narzekasz, ale ja nie przeżyłabym tego" 😀 Tak, to cała ona. Odpowiadam jej, że Bóg daje człowiekowi siły w odpowiednim czasie. Teraz, gdy jestem już w nowym mieszkaniu myślę, że chyba nie przeżyłabym takiej rewolucji kolejny raz. Wczoraj zdałam mieszkanie, które opuściłam. Operacja przebiegła pięknie, czyli, jak mówiła moja mateczka, nie są tak ważne przywitania, jak pożegnania właśnie. Pan Miłosz, wynajmujący, właściciel tego mieszkania, przenosi tu  swoją kancelarię adwokacką z miejsca zbyt ciasnego jak na jego potrzeby; powiększył swój personel. Poza tym podniesiono mu czynsz o kwotę wziętą z kosmosu. Takie czasy nastały, że mówić się o tym nie chce. Oboje, przy kawie, wyraziliśmy żal nad tą sytuacją. Pożegnaliśmy się przyjaźnie, on z uśmiechem, ja z łezką w oku; "życzę szczęścia i do zobaczenia pani Alicjo" usłyszałam na pożegnanie. Zakończyłam pewien etap mojego życia, czas rozpocząć kolejny. Powróciłam na stare śmieci, czyli do miejsca mojego dzieciństwa, młodości, mojej pierwszej miłości, macierzyństwa ... do miejsca pięknego czasu. Każdy kamień, każde drzewo przypomina mi ten czas. Teraz Dinuś poznaje ten piękny, zielony teren, gdzie może sobie nareszcie pobiegać, nieskrępowany krótką smyczą. W sercu miasta było to niemożliwe. Tuż obok domu park, nawet gdy wychodzi z bramy domu, od pierwszego kroku wchodzi na trawkę do siusiania 😊 Nowy teren, nowe zapachy, nowe pieskowe znajomości - nowe życie. A dla mnie rozpoczyna się rozpakowywanie. Tyle wytrzymałam, wytrzymam i to. Tym bardziej, że mieszkanko jest piękne, parterowe, pokonać muszę tylko cztery schody. Ma tylko 52m2 i okna, które mogę sama myć, nie obawiając się wysokości. Jeszcze tylko parę kartonów, parę trudnych kroków, a wszystko będzie dobrze. Nie może przecież być inaczej.