26.1.21

Janeczka

Janeczka
Janeczka
Nigdy wczesniej nie mialam tak szczerej, tak oddanej Przyjaciolki. Jestesmy  rowiesnicami, znamy sie od lat okolo piecdziesieciu. Po przyjezdzie z Niemiec, gdzie zylam cwierc wieku, spotkalysmy sie za posrednictwem mojej znajomej, Zosi. Wczesniej tez nie widzialysmy sie wiele lat, gdyz bylam zajeta ukladaniem swoich zyciowych klockow. Janeczka mnie nie poznala, ja poznalam ja natychmiast. Stalysmy sie sobie bardzo, bardzo bliskie, nazywam ja swoja siostrzyczka.  Mimo pandemii spotykamy sie w naszych domach, bo nie da sie inaczej. Szczesciem mieszkamy bardzo blisko siebie, Janeczka sama mi wybrala to mieszkanie, w ktorym teraz zyje. Jest moja przyjaciolka, moja powierczynia i prywatnym psychologiem. O takiej siostrze marzylam cale swoje zycie. 

Uratowala moje zycie z Jedrusiem, z ktorym mielismy sie rozstac na zawsze. Rozsadek mowil TAK, serce - NIE. Zblizalo sie rozstanie, a bezsilne serce bilo coraz glosniej. Dwoje dojrzalych i zyciowo doswiadczonych ludzi powinno sie wzajemnie wspierac, a nie rozstawac. Janeczka wiedziala, jak mi to wytlumaczyc. Nie Jedrusiowi, lecz wlasnie mnie! Dluga, bolesnie szczera rozmowa; zrozumialam, ze musze cos w sobie zmienic, aby Jedrus mnie zrozumial i aby mnie przyjal jako przyjaciela, nie wroga. 
Zastosowalam sie do porad Janeczki; ona widziala nas lepiej, jak my sami siebie.   Pragnela, bym byla szczesliwa.


Ja rowniez pragne, by nie czula sie samotna, daje jej swoja przyjazn i siostrzana milosc, dziele sie z nia wszystkim, z wzajemnoscia. I przenigdy nie zapomne jej pomóc wtedy, gdy bedzie ode mnie tej pomocy potrzebowala.  Bo jest wyjatkowa, w calym Wszechswiecie jedyna moja Psiapsiolka,   Janeczka.

Na zdjeciu od lewej: 
Zosia, ja i Janeczka