Tak bardzo sie ucieszylam, gdy w sluchawce uslyszalam glos Evy. Tak dawno sie z nia nie widzialam, dawno nie kontaktowalysmy sie. Eva mieszka w Wiesbaden, poznalysmy sie w domu pani Genzmer, ktora sie opiekowalam az do jej odejscia. Eva w tym czasie pracowala w niemieckim Czerwonym Krzyzu i kontrolowala aparature monitorujaca funkcje zyciowe m. in. mojej podopiecznej. Zaprzyjaznilysmy sie; do tego stopnia, ze swego czasu razem pojechalysmy na urlop, na Gran Canarie. Te wspolne dwa tygodnie jeszcze bardziej umocnily nasza przyjazna wiez.
Eva to babka z klasa. To pani 80+, zawsze wypielegnowana i zawsze pieknie, gustownie ubrana. W Wiesbaden ma duzy piekny dom, w ktorym czesto urzadza spotkania znajomych i przyjaciol. Wciaz mnie do siebie zaprasza, lecz jak moge do niej jechac, skoro podroze mnie nie rajcuja? Wazniejszym jest fakt, ze Eva zapraszalaby mnie na dansingi, na calodzienne wycieczki, na rejsy statkiem po Mosel, (znam ja doskonale), a ja mam przeciez swojego ukochanego Dinusia, nie moge go zostawic na caly dzien samego, w obcym domu. Z przykroscia jej odmawiam, bo zawsze mile spedzalam z nia czas. Pisze o niej, bo Eva moze byc wzorem dla ludzi trzeciej mlodosci, jest niezwykle mlodziencza; ciepla, serdeczna, zawsze usmiechnieta i ma doskonaly kontakt z ludzmi, rowniez z mlodymi. Ujmuje wszystkich swoja zyczliwoscia. Jeszcze do dzisiaj interesuje sie losem swoich dawnych podopiecznych. Nie zapomina swoich przyjaciol, mamy nieczesty, lecz bardzo serdeczny ze soba kontakt. Eva w Niemczech i Janeczka w Polsce - takie Przyjaciolki sa na wage zlota, a przyjazn z nimi jest bezcenna.